wtorek, 19 stycznia 2010

Oddział 8

Skandaliczne warunki bytowe daje się – w przeciwieństwie do innych kwestii – ocenić obiektywnie.
Dwie toalety na 40-osobowy oddział, o standardzie rodem z lat 50., może 60. ubiegłego wieku (po wyglądzie „zewnętrznym” spodziewać by się można dwóch oparć dla stóp z dziurą po środku, są jednak chociaż sedesy z lat 70.), takaż sama umywalnia (umywalek 10, ale stan...), dwa ciasne prysznice z grzybem, ceratami i drzwiami, których zamknięcie wymaga trzaśnięcia jak „za teściową”, zatkane wiecznie odpływy – zarówno w toaletach, jak i łazienkach. Nierzadko w toaletach pojawiają się awarie - brak wody, brak odpływu. W jednym z pryszniców ciepła woda ciecze, trudno bowiem powiedzieć, że leci. To początek problemów.
Kaloryfery w łazienkach i salach „świecą gołym metalem”, grożąc każdej suszonej rzeczy rdzą i odbarwieniami. A pranie – przy tak długim pobycie – niestety jest koniecznie, chyba, że ktoś ma w rodzinie osobę w pełni dyspozycyjną, która w dodatku ma siłę, możliwości i środki, żeby tak daleko dojeżdżać z zaopatrzeniem w świeże ubrania (i nie tylko, ale o tym później).
Łóżka z tak porozciąganymi sprężynami, że rzadko na którym daje się spać. Podkładane deski, a raczej sztukowanie kawałkami desek, skutek daje taki, że na łóżku można raczej uprawiać aerobik, ale nie koniecznie spać. Alpy, Himalaje, a na koniec pewnie jeszcze Kordyliery pewnie by się tam znalazły, ale sen – niekoniecznie.
Pościel zwykle podarta, koce „o przebiegu” kilkunastu lat (a przynajmniej z takim wyglądem), również ponaddzierane, wystrzępione, kompletnie nie dające się dopasować do powłok. Prześcieradła nierzadko sztukowane podkładami – inaczej śpij na gołej ceracie, albo kombinuj czym przykryć 1/3 łóżka.
Sale wieloosobowe: 4 pomieszczenia 8-osobowe, jedno – 5-osobowe, jedno – 3-osobowe. Do rzadkości należą dni, gdy nie ma pełnego „obłożenia” i gdy choć jedno łóżko jest wolne. Sale w przygnębiających kolorach, jakiś "zleżały" beż, szarości, wszystkie drzwi - do sal i szaf - z lat 50., z obłażącymi kilkumilimetrowymi warstwami farby.
Tłok na salach, szczupłe szafy lub ich brak w połączeniu z koniecznością długotrwałego pobytu i brakiem podstawowych rzeczy (począwszy od papieru toaletowego, kubeczków i sztućców, a skończywszy na możliwości zagotowania wody), przeciągami i badaniami w innych pawilonach (i koniecznością ubrania się w coś więcej niż piżama) tworzą z sal skład rzeczy różnych i rozgardiasz trudny do ogarnięcia, zwłaszcza zimą.
I – w końcu – trudny do wytrzymania.
Okna wymieniono i dzięki temu na salach ciepło, ale przy takim zagęszczeniu powietrze również gęstnieje błyskawicznie, co przy grzejących kaloryferach stwarza warunki raczej do przeziębienia i „rozłażenia się” chorób, niż do leczenia. A lamp bakteriobójczych brak.
Oświetlenie wyłącznie jarzeniowe i wyłącznie górne – koszmar dla oczu, zwłaszcza o 6 rano, gdy światło zapala się przy podawaniu leków.
Do tego akustyka wnętrz wspaniała, ale dla orkiestry, nie koniecznie zaś dla szpitala. Każdy dźwięk zwielokrotniony echem odbija się człowiekowi w żołądku, nie tylko w mózgu.
No i podłoga. Trudno powiedzieć co to jest. Wygląda jak beton pomalowany farbą. Zimny, nieprzyjemny, brzydki, nawet umyty wygląda na brudny.
Za wyjątkiem najmniejszej sali wszystkie mają balkon. Jeden, długi ale dający nadzieję na odetchnięcie. Owszem – powietrze na balkonie niezaprzeczalnie jest, ale to co jest pod balkonami nie daje się opisać.
Trawnik usłany petami, kawałkami chleba i innych resztek tzw. wyżywienia, butelkami, słoikami i Bóg wie czym jeszcze sprzątany przez te dwa miesiące mojego pobytu nie był ani razu. Wyglądał z resztą na niesprzątany „od zawsze”.
Atmosfera więc już „na wejściu” przygnębiająca. Człowiek jeszcze dobrze nie wszedł, a już jest przerażony.
Dlatego o innych kwestiach następnym razem.

3 komentarze:

  1. Jest 23 październik 2016 rok od tygodnia mój syn trafił do tego szpitala warunki po tylu latach nadal takie same. Mój syn leży na sali 8 osobowej ciepła woda jest do 6 rano jeśli nie zdążysz się wykąpać albo nie jesteś w stanie tego sam zrobić to w ciągu dnia ciepłej wody nie ma. Choć w pomieszczeniach z których korzysta personel szpitala ciepła woda jest. Wyżywienie skandaliczne. Dwa dni temu na kolację w tym szpitalu pacjęci otrzymali zimne starte buraki do tego chleb i kawałeczek masło margaryny. Gdzie jest dietetyk tego szpitala przecież tu są pacjęci którzy powinni mieć zbilansowaną dietę. Czasami na posiłki pacjęci otrzymują zimne parówki w osłonach każdy z nas wie, że parówki na zimno to ochyda tymbardziej że nie są to berlinki czy parówki z szynki tylko najgorszego sortu. Czy problemem jest podanie ich na ciepło.
    To jest skandal w takim szpitalu powinny być warunki i podawane posiłki ponad standard. Nie mówiąc o konieczności stosowania lamp antybakteryjnych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam pomyłka 😃 oczywiście pacjenci

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam pomyłka 😃 oczywiście pacjenci

    OdpowiedzUsuń